fbpx

Kwestia interpretacji każdego dzieła i zdolność do wyłowienia pewnych szczegółów skrzętnie ukrytych przez autora pośród tysięcy słów barwnie spisanej opowieści, zależy niewątpliwie od właściwych każdemu czytelnikowi, indywidualnych czynników kształtujących jego osobistą percepcję. I tak, krawiec czy choćby współczesny szafiarz (tu: męski odpowiednik szafiarki, czyli blogerki modowej – w żadnym wypadku nie mylić z szafarzem!) zapamięta z pewnością, najciekawszą dla niego część, opisującą garderobę postaci, miłośnik historii jak nikt zwracał będzie uwagę na rzetelne w tym ujęciu przedstawienie faktów i z wypiekami na twarzy będzie śledził przebieg uwiecznionych na kolejnych stornach książki historycznych bitew. Na jaki, nieistotny zapewne dla ogółu czytelników, element zwróci zaś uwagę winiarz lub szczery w swoich zainteresowaniach miłośnik wina, jeśli nie na butelki którymi raczą się bohaterowie wertowanej powieści? Podążając za lekturą doniosłej (a jak twierdzi wielu, najdonioślejszej) biografii Cesarza Francuzów, spisanej w beletryzowanej formie przez francuskiego eseistę i historyka Maxa Galo, pochylmy się nad winem jakie towarzyszyło najsłynniejszemu z Francuzów i Jemu współczesnym.

 

LEGENDARNY CHAMBERTIN

fzdn8z1b7djq6u
Napoleon zdobiący etykietę Burgunda. Fot. www.vintageadbrowser.com

Jako konsument wina Napoleon nie jest w stanie porwać dzisiejszych znawców swoimi szczególnymi upodobaniami ani też zachwycić bogactwem prywatnej kolekcji. Pragmatyczne podejście do życia przejawiało się też w praktycznym podejściu to wina jako naturalnego towarzysza posiłków. Zwykł pić na co dzień jeden zaledwie rodzaj czerwonego burgunda z Chambertin, który zawsze spożywał w tej samej ilości rozcieńczając nadto wodą. To właśnie wino oraz sposób jego spożycia polecić Napoleonowi mieli słynny lekarz Jean-Nicolas Corvisart oraz chemik Claude Louis Berthollet, a głównym celem tej rekomendacji było przyzwyczajenie zmysłów Cesarza do tego lekkiego wina, co ułatwić miało szybkie wykrycie obcego smaku dosypanej trucizny. Napoleon poczęstował nim ponoć pewnego razu znanego ze swojego wyrafinowanego gustu marszałka Augereau, który spytany o zdanie odrzekł wymijająco bywało lepiej. 🙂 Chambertin jest dziś (z niemałą pomocą swojego, historycznego orędownika, który wyniósł je do rangi legendy) winem powszechnie znanym. Jak głosi legenda, w VII wieku diuk Burgundii ofiarował opactwu Beze kawałek ziemi na którym tamtejsi mnisi zasadzili winorośl. Winnica klasztorna sąsiadowała z posiadłością człowieka o nazwisku Bertin, który biorąc przykład z opactwa, dostrzegł niezwykle sprzyjające warunki do uprawy winorośli i obsadził także swoje pole (fr. champ) odmianą Pinot Noir – tak narodzić się miało wino z Champ Bertin – zapamiętane przez historię jako ulubione wino Napoleona. Dziś Chambertin posiada status AOC i uprawiane jest na powierzchni blisko 434 ha w gminie Gevrey-Chambertin oraz Brochon, położonych w północnej części podokręgu Côte de Nuits.

 

CESARSKI SZAMPAN 

Wypijający stosunkowo niewielkie ilości alkoholu Cesarz nigdy nie gardził szampańskimi bąbelkami. Jeśli wygrywasz bitwę to zasługujesz na szampana, jeśli przegrywasz, zwyczajnie go potrzebujesz – tymi słowami miał wyrazić wielki Napoleon swoje, szalenie praktyczne podejście do kwestii spożywania tego nietuzinkowego francuskiego wina. Spektakularne zwycięstwa czasów napoleońskich dawały w każdym razie wiele okazji do świętowania.  Sam Napoleon niewątpliwie w Szampanii bywał i pozostawał pod wpływem jej wdzięków. Jean-Rémy Moët, wnuk założyciela domu szampańskiego Moët, którego syn Victor i zięć Pierre-Gabriel Chandon, rozsławili imię tej wytwórni, znanej do dziś jako Moët & Chandon, a prywatnie przyjaciel Napoleona Bonaparte z czasów akademii wojskowej, nabył na potrzeby Cesarza i jego świty dwa okazałe pawilony, które po dziś dzień wiążą bohaterskiego Korsykanina z szampańskim winem. Napoleon i Józefina przebywali tam kilkakrotnie a będąca perłą ówczesnej architektury oranżeria stała się miejscem inspirującym także kolejne pokolenia. Ryszard Wagner goszczący tu w lutym 1858 roku, na zaproszenie swojego przyjaciela, malarza Ernsta Kietz, będącego oficjalnym portrecistą rodziny Chandon, znaleźć miał w tym samym miejscu inspirację dla opery Tristan i Izolda.

34718-650x330-moet-l-orangerie-dans-les-pas-de-napoleon-et-josephine
Oranżeria Napoleona (Le Trianon). Fot. avis-vin.lefigaro.fr

Faktem jest, że wraz z epoką ponapoleońską, zaczął szampan święcić lata swojego największego triumfu. Napoleońskim wojskom zawdzięczamy też prawdopodobnie swoistą technikę otwierania butelek szampana za pomocą szabli – zwaną sabrage (od francuskiego un sabre oznaczającego szablę). Bezpośrednia przyczyna odkorkowywania butelki w ten widowiskowy sposób (poza iście ułańską fantazją) nie jest do końca znana. Oczywistym jest jednak, że szabla była w rękach ówczesnego kawalerzysty atrybutem nieodłącznym, stanowiąc swoisty lecz praktyczny korkociąg. Nie ulega też wątpliwości, że poza prędkością otwierania butelki, widowiskowy proceder jakim jest sabrage mógł imponować płci pięknej, co nie było banalnym drobiazgiem dla żadnego szanującego się Francuza tej epoki i wpisywało się doskonale w sławę kawalerzysty.

 

PIEŚŃ WYMARSZU

Jak śmiało wskazują dostępne źródła, Napoleon lubił zwyczajnie wypić z żołnierzami przed bitwą. Miało to miejsce choćby przed znamienną bitwą pod Austerlitz, kiedy obchodząc obóz i żartując ze swoimi kompanami pił z nimi francuskie wino. Wino towarzyszyło też wszystkim wojennym tułaczkom wodza i jego Wielkiej Armii. Poza zapasami wina ojczystego, wojska napoleońskie potrafiły opustoszyć nie jedną beczkę i nie jedną piwnicę w krajach swojego przemarszu.

23828-650x330-napoleon
Napoleon wizytuje piwnicę domu szampańskiego Moët. Fot. avis-vin.lefigaro.fr

Silnie związana z okresem wojen napoleońskich jest także metoda wytwarzania najbardziej chyba oryginalnego i niepokojącego w swojej nazwie portugalskiego Wina Umarłych. Władze Portugalii postanowiły przywitać Francuzów w swoim kraju zaoranymi polami i pustymi piwnicami. W obawie przed nadchodzącym wrogiem, nakazano chłopom zniszczyć przechowywaną żywność a winiarzom wylać lub schować wyprodukowane wino. Zniszczenie wina byłoby grzechem śmiertelnym. Młode wino zabutelkowano więc po czym zakopano w ziemi na czas wojennej zawieruchy. Pochowane w ten sposób wino nabrało w tym czasie dojrzałości i jako przednie (z oczywistych powodów lekko gazowane) doceniono na tyle, że do dziś wytwarzane jest przez nielicznych, portugalskich winiarzy.

Sami Portugalczycy mają w stosunku do Napoleona niemały dług wdzięczności i nie chodzi tu o wdzięczność za brak zwyczaju grzebania się w ziemi w poszukiwaniu smakołyków (a trufle?!) a o zmianę układu sił na winiarskim rynku Europy. Embargo nałożone na francuskie wina przez Wielką Brytanię, zmusiło wyspiarzy do gwałtownego poszukiwania wina w innych niż francuskie winnice miejscach. Otworzyło to niemałą szansę eksportową dla producentów wina nieuwikłanych w tę kontynentalną awanturę. Szansę wykorzystała znakomicie właśnie Portugalia, od wieków pozostająca w przyjaznych stosunkach z Anglią. Z uwagi, iż słabe (alkoholowo oczywiście) wina portugalskie nie wytrzymywały trudów dalekiej wówczas podróży, głównym produktem eksportowym stały się ciężkie wina wzmacniane. Śmiem twierdzić, powtarzając za setkami znawców, że nie byłoby dziś światowej sławy Porto gdyby nie ten szczególny winiarski sojusz. Przysłużył się on sławie portugalskiego wina a Brytyjczyków uratował od niechcianej, przymusowej prohibicji a co za tym idzie potencjalnej rewolucji. Boże chroń monarchię!

220px-HeidelbergTun
Sucha po dziś dzień Großes Fass. Fot. wikipedia.org

Nie byli już tak sprytni i zaradni (z przyczyn technicznych, być nie mogli) Niemcy. Armia napoleońska przechodząc przez niemieckie landy, zdołała nie tylko naruszyć swoim zwyczajem w sposób istotnie krzywdzący nietykalność licznych, niemieckich piwnic ale też w iście barbarzyńskim pędzie za wojenną zdobyczą, wypić bezmiar wina gromadzonego przez stulecia w jednej z największych beczek świata! Żołdacy Wielkiej Armii osuszyli  Großes Fass, czyli Wielką Beczkę znajdującą się na zamku w Heidelbergu. Warto przypomnieć, że to bednarskie monstrum, powstałe w 1751 roku, mieściło aż 221 726 litrów wina. Impet wschodniej kampanii Napoleona dorównywał zatem pragnieniu jego podkomendnych. Przedmiotowa zawartość beczki była lokalnym dobrem najwyższej wagi. Autochtoni wypijali każdego roku zaledwie setną jej część, uzupełniając ten brak niezwłocznie świeżym winem. Nietrudno się dziwić, jak wielki żal powodował dyplomacją niemiecką, która karę finansową za nielegalny poczęstunek, wpisała na listę oficjalnych kontrybucji wojennych po przegranej przez Francuzów bitwie pod Waterloo.

 

CZAS WYGNANIA

138_17562-history-canvases1-3
Kolejne, „ulubione” wino Napoleona. Fot. http://www.grootconstantia.co.za

Jedyne wielbione przez Napoleon Bonaparte wino, które wyprodukowano poza starym kontynentem pochodzi z odległej, południowej Afryki. Europejscy osadnicy rozpoczęli w winnicy Constantia (rejon Cape Town) produkcję wina o tej samej nazwie, które miało wpisać się doskonale w wywrotowy nurt rewolucji francuskiej i chwilowo zdetronizować największe wina starej Europy. Nie sposób stwierdzić co spowodowało tak wielkie uwielbienie współczesnych Napoleonowi możnych do tej mody, na produkowane wówczas rękami niewolników, wina z „nowego świata”. Faktem jest jednak, że Constantia zyskała ogromną renomę przede wszystkim na królewskich dworach Europy. Samemu Napoleonowi wino niewątpliwie posmakowało w sposób szczególny u kresu jego panowania. Zabrał wszak spory jego zapas będąc wygnanym na wyspę Świętej Heleny, gdzie umilało mu ono ostatnie dni jego życia. Legenda głosi, że ostatnim życzeniem Cesarza było, aby podano mu właśnie kieliszek Constantii. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów traktują je natomiast bez właściwego poszanowania i oskarżają o przyczynienie się do śmierci Cesarza. Wyniki badań zwłok Napoleona wykazały, że znajduje się w nich znaczna i zapewne zabójcza ilość arszeniku, który mógł pochodzić z substancji używanej do konserwacji beczek z winem dostarczanym na świętą Helenę.

Na wygnaniu towarzyszył Napoleonowi także spory zapas butelek Madery (znów Ci Portugalczycy). Jedną z nich (rocznik 1792)  niewypitą zawczasu przez Cesarza, osuszył w roku 1950, znany ze swojego uwielbienia do alkoholu, sir Winston Churchil. Co szczególnie istotne wino to słynie ze swojej wyjątkowej trwałości. Wciąż pijalne są roczniki, które pamiętają czas wojen napoleońskich. Zamożnych i wytrwałych fanów Cesarza pozostaje jedynie zachęcać do poszukiwań. Vive l’Empereur!

 

 

Komentarze
  • Co do Bitwy pod Austerlitz (2.12.1805) to na pewno żołnierze i chyba sam Napoleon raczyli się miejscowymi winami, gdyż w okolicy pola walki było w tym czasie mnóstwo winnic, a tym samym w piwnicach i duża ilość wina. Wino miejscowe chyba zasmakowało Napoleonowi i wg przekazów w każdą rocznicę bitwy pod Austerlitz kazał sobie dla przypomnienia największego swojego triumfu militarnego sprowadzać dwie beczki wina do Paryża. Do dnia dzisiejszego na samym polu bitwy rozciągają się wprawdzie nieduże już winnice w gminie winiarskiej Hostěrádky-Rešov. Powstają tu całkiem oryginalne, charakterystyczne wina dla tego regionu, w przygotowaniu jest tu również apelacja VOC Austerlitz. To dobry temat do połączenia historii i wina.

    • Bardzo dziękuję. Jeśli ktoś jeszcze dysponuje wiedzą w zakresie wątków łączących największego z Francuzów z najwspanialszym ludzkim dziełem, proszeni są o jej ujawnianie 🙂

Skomentuj Lech Małysz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Formularz

Chcesz zadać pytanie lub potrzebujesz pomocy? Napisz do mnie