fbpx

Jubileusz winiarskiej noweli

Ciężko dziś to sobie wyobrazić, ale stosunkowo liberalne podejście do produkcji wina z polskich winnic liczy sobie zaledwie 10 sezonów. To wraz końcem pierwszej dekady XXI wieku, przed niemałym już gronem polskich winiarzy amatorów, otworzyła się bowiem proceduralna droga do spełnienia życiowych marzeń o legalnej sprzedaży zabutelkowanych owoców swojej pracy. Przyjęte zmiany w prawie, pozwoliły oficjalnie produkować i sprzedawać wino z polskich winnic, bez konieczności przechodzenia przez drogie i niezwykle skomplikowane procedury. Zmiany te stanowiły jednak tylko jaskrawą fasadę szerszej reformy, zapoczątkowanej już 5 lat wcześniej, gdy nasz kraj przystąpił do Unii Europejskiej a wraz z tą chwalebną akcesją, do grona europejskich państw winiarskich. Dzisiejszy rozwój polskiego winiarstwa zawdzięczamy niewątpliwie tym wielkim zmianom.


POLSKA KRAJEM WINIARSKIM

Obowiązująca dziś ustawa winiarska czyli ustawa z dnia 12 maja 2011 r. o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina (Dz.U. 2011 nr 120 poz. 690), konstytuuje zagadnienia związane z produkcją wyrobów winiarskich (win gronowych, owocowych, cydrów, miodów pitnych itp.). W sposób oczywisty dotyka także wina, choć do niego odnosi się dość lapidarnie, ustępując drogi unijnym przepisom regulującym nasz wspólny, winiarski rynek. Łatwo się zorientować, że dokument ten (zwany też „nową ustawą winiarską”) nie doczekał jeszcze nawet dziesięciolecia swojego obowiązywania, choć niewątpliwie dobrze służy polskiemu winiarstwu. Przełomowe zapisy, za których pojawienie się polscy winiarze powinni być wdzięczni, pojawiły się już nieco wcześniej, w poprzedniej ustawie regulującej produkcję wina (której 15 rocznicę uchwalenia obchodziliśmy wczoraj).

Historia współczesnych, polskich regulacji winiarskich, wiąże się przede wszystkim z akcesją naszego kraju do Unii Europejskiej w maju 2004 roku. Członkostwo Polski w UE, oznaczało bowiem przystąpienie do rodziny państw europejskich, których większość słynęła z wysoko rozwiniętej kultury wina. Polska przystępowała do tego szczególnego klubu jako winiarski nowicjusz, nie posiadając praktycznie żadnych upraw winorośli przeznaczonych na wino inne niż produkty typowo przemysłowe. Wyobraźcie sobie, jak wielkiej dalekowzroczności wymagało zatem negocjowanie z UE warunków przystąpienia do wspólnotowego rynku wina dla kraju, w którym rzemieślnicza produkcja wina z własnych winnic była jedynie hipotezą, wizją przyszłych możliwości a nie realną potrzebą istotnego sektora gospodarki, jak w przypadku przystępujących razem z nami do Unii, Czech czy Węgier. Dzięki wysiłkom wizjonerów nasz kraj stał się jednak nowym krajem winiarskim wspólnoty, co wymusiło konieczność przyjęcia unijnego dorobku prawnego w tej materii a wraz z nim zmianę naszego podejścia do samego wina oraz krajowych regulacji przedmiotu. Droga do współczesnego stanu prawnego, który pozwala producentom wina wytwarzającym je z winogron zebranych we własnych winnicach, w sposób relatywnie prosty i tani, nie była jednak tak szybką i oczywistą.


HISTORIA USTAWY WINIARSKIEJ W PIGUŁCE

Historia polskich „ustaw winiarskich” to temat zasługujący na odrębne opracowanie. Nie trzeba chyba jednak nikomu przypominać, iż produkcja napojów alkoholowych nigdy nie była usłana różami. Także wino, czy szerzej potraktowane wyroby winiarskie, leżą w obszarach szczególnej wrażliwości i regulacji, jako produkty akcyzowe, spożywcze i alkoholowe zarazem. W tej autorytarnie regulowanej przez państwo materii prawnej, należało wraz z integracją unijną, całkowicie zmienić podejście państwa. Rządzący dotąd twardą ręką krajowy legislator tracił bowiem kontrolę nad sporą częścią regulacji, które podlegać odtąd miały polityce wspólnotowej. Polskie przepisy musiały się dostosować lub zniknąć z porządku prawnego, ustępując drogi nowej jakości stanowionego prawa.

Jeszcze w przeddzień polskiej akcesji do UE, tj. 22 stycznia 2004 r. uchwalono ustawę o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina (Dz.U. 2004 nr 34 poz. 292), której lekturę szczerze polecam (jeszcze wcześniejsze przepisy winiarskie rekomenduję wyłącznie osobom o mocnych nerwach). Ostrzegam jednak, że każdemu winiarzowi czy też wyrobionemu winopijcy, z pewnością zjeży się niejeden włos na głowie 🙂 Ustawa w swoim pierwotnym brzmieniu, była bowiem z dzisiejszego punktu widzenia wręcz kuriozalną. Zapowiadała wprawdzie idące nieuchronnie zmiany, co najmniej godziła się z oddaniem części swojej wyłącznej dotąd domeny, regulacjom unijnym ale wciąż utrzymywała niechlubny podział wyrobów fermentowanych, znany z poprzedniej jeszcze epoki, którego ukoronowaniem były wina owocowe i napoje winopodobne. Największym jej absurdem był jednak napój (któremu też musimy poświęcić kiedyś osobny a szczęśliwie wyłącznie historyczny już wpis), nazywano już we wcześniejszych zapisach Polskim Winem – a które to na potrzeby przystąpienia do wspólnego rynku UE, określono w nowej wówczas ustawie winiarskiej jako Polish Wine.

„Polskie Wino” miało być napojem o rzeczywistym stężeniu alkoholu od 9% do 18% objętościowych, otrzymanym w wyniku fermentacji alkoholowej nastawu na „Polskie Wino/Polish Wine”, ewentualnie dosłodzonym jedną lub wieloma substancjami oraz z ewentualnym dodatkiem alkoholu. Nastaw na ten swoisty trunek stanowić miał natomiast mieszaninę sporządzoną przy użyciu co najmniej jednego z następujących składników: winogron, moszczu gronowego, zagęszczonego moszczu gronowego, soku winogronowego, zagęszczonego soku winogronowego, z ewentualnym dodatkiem wody, sacharozy w postaci cukru półbiałego, cukru białego, rafinowanego cukru białego, cukru płynnego, inwertowanego cukru płynnego, glukozy, syropu glukozowego, fruktozy, syropu fruktozowego oraz drożdży, pożywek i kwasów spożywczych – Polskie Wino nie miało zatem wiele wspólnego z czymś co polskim winem nazywamy obecnie. Mało z tego, ten przejaw zupełnej ignorancji i jawnej arogancji, mógł stworzyć niebezpieczny archetyp produktu znakowanego tym określeniem, z czego skutków współczesne „polskie wino” mogłoby tak łatwo się nie otrząsnąć.

Należy też pamiętać, iż ustawa z 2004 roku, podobnie jak jej poprzedniczka, przewidywała wprawdzie reżim produkcji dla hipotetycznego wówczas produktu jakim było wino, czyli dla produktu otrzymywanego wyłącznie w drodze całkowitej lub częściowej fermentacji alkoholowej świeżych winogron – dla tej kategorii zarezerwowano nawet specjalną definicję zbiorczą „winiarskie wyroby gronowe”. Warto jednak zauważyć, że od pamiętnego 2004 roku, winiarskie wyroby gronowe nie były już zdefiniowane niezgrabną kalką z przepisów wspólnotowych ale odnosiły się do nich wprost. Wiele spośród osób, które szukają podobnych zapisów w dzisiejszej ustawie gubi się zapewne w obliczu ich braku. Zwrócę jednak uwagę, że regulowanie materii raz już uregulowanej, nie ma jednak większego sensu, co zapewne rozumieli autorzy przepisów z 2004 roku mimo, iż nie zdecydowali się jeszcze wówczas na radykalne wyrzucenie „wina” poza obszar regulacji ustawowych i stworzyli pojęcie „wina gronowego”, które niestety widujemy nadal na etykietach polskich win.

Gdzie jesteś definicjo wina?

W świetle ustawy z 2004 roku, produkcja i rozlew wyrobów winiarskich były wciąż działalnością koncesjonowaną, tj. wymagała uzyskania stosownego zezwolenia, którego udzielał minister. Produkcja wina od formalnej strony zbliżona była raczej do współczesnej produkcji alkoholu etylowego niż oczekiwań małego winiarza, rolnika. Nadto, produkcja wyrobów winiarskich wymagała spełnienia szerokiego spektrum wymogów formalnych. Spośród wszystkich wskazać należy te najbardziej kłopotliwe, jakimi zdają się być:

  • konieczność uzyskania pozytywnej opinii techniczno-technologiczna w zakresie wyrobu lub rozlewu wyrobów winiarskich, wydana przez właściwego, ze względu na planowane miejsce wykonywania działalności gospodarczej, wojewódzkiego inspektora jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych
  • konieczność uzyskania zaświadczeń od Państwowej Straży Pożarnej, państwowego powiatowego inspektora sanitarnego oraz wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska
  • obowiązek wyposażenia zakładu w zbiorniki do magazynowania i przechowywania
    wyrobów winiarskich, których całkowita pojemność technologiczna powinna wynosić co najmniej 50 % miesięcznej wielkości wyrobu wyrobów winiarskich gronowych
  • obowiązek wyposażenia zakładu w urządzenia filtracyjne zapewniające uzyskanie
    wymaganej klarowności wyrobów (!)
  • obowiązek wyposażenia zakładu w urządzenia do przygotowywania opakowań jednostkowych, w szczególności urządzenia do ich mycia i dezynfekcji a także urządzenia do napełniania opakowań jednostkowych
  • konieczność posiadania własnego laboratorium

Zakres wymagań był zatem istotny i kompletnie oderwany od rzeczywistości produkcyjnej małego winiarza. Jeśli polskie winiarstwo miało stać się faktem, zmiany były niezbędne.


NADESZŁA WIEKOPOMNA CHWILA

Kluczowy przełom nastąpił wraz nowelizacją ustawy winiarskiej, oraz towarzyszącymi jej zmianami innych przepisów w zakresie produkcji wina z polskich winnic.

Preludium zmian stanowiła przełomowa a uchwalona 10 lipca 2008 r. ustawa o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina (Dz.U. 2008 nr 145 poz. 915), która wyłączyła produkcję mniej niż 1 000 hektolitrów w ciągu roku kalendarzowego, win gronowych uzyskanych z winogron pochodzących z upraw własnych, z obowiązku produkcji w składzie podatkowym, usuwając w ten sposób jedną z największych barier stojących przed małymi producentami a także uprościła wymogi formalne jakie spełnić musiał winiarz produkujący wino z własnych owoców. Przede wszystkim zniesiono autorytarną konieczność uzyskiwania zezwoleń na produkcję wyrobów winiarskich. Miała ona stać się odtąd zwykłą działalnością regulowaną, która wymagała jedynie wpisu do stosownego rejestru. Co szczególnie doniosłe, produkcję wina z winogron pochodzących upraw własnych, wyłączono nawet i z tego obowiązku a tym samym z większości, wymienionych wyżej kłopotliwych obowiązków formalnych. Istotnie zmniejszono też wymagania jakich spełnienia wymagano od samego winiarza.

Inny, niemniej ważny próg wejścia, usunięty został nieco późniejszą ustawą z dnia 8 stycznia 2010 r. o zmianie ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. 2010 nr 21 poz. 105), która zwolniła małych winiarzy (do 1000 hl) z obowiązku zatwierdzania zakładu przez Państwową Inspekcję Sanitarną.

Nastąpiła zatem gwałtowna poprawa sytuacji polskich winiarzy, który otrzymali możliwość sensownego proceduralnie i ekonomicznie, zalegalizowania swojej produkcji. Ze względu na swoją tymczasowość nowelizacje z 2008-2009 roku obarczone były pewnymi niedoskonałościami. Z kategorii produktów winiarskich, ustanawianych przez ustawę, zniknęły wprawdzie nieszczęśliwe „wina gronowe” (choć znowelizowana już ustawa odwołuje się do nich mimo to wciąż kilkukrotnie). Nowela nie usunęła też w słuszny niebyt przepisów o „Polskim Winie”, choć to kolidowały już ewidentnie z rodzącym się właśnie, prawdziwym polskim winem. Trzeba jednak pamiętać, że sama nowela była widoczną protezą, którą zastąpić należało uporządkowaną już, nowoczesną ustawą winiarską, co też uczyniono zaledwie dwa lata później a która obowiązuje po dzień dzisiejszy.

Z kraju w którym winnic w dzisiejszym rozumieniu niemalże nie było a produkcja wina o stosownej jakości była jedynie cichym marzeniem, w ciągu 10 lat uczyniliśmy kraj posiadający blisko 300 komercyjnych winnic, oferujących wina zdobywające medale na międzynarodowych konkursach. Kraj w którym dynamicznie rośnie produkcja ale i też kultura wina, w którym prawdziwie polskie wino nie jest już powodem do wstydu ani śmiechu lecz docenianym i szanowanym wytworem ludzkiej pasji.

Przemyślcie to proszę gdy będziecie znów narzekać na kiepskie prawo winiarskie w Polsce i winną wszelkim plagom ustawę winiarską 😛 Wypijcie też dziś koniecznie za zdrowie tych, którzy stali za przełomowymi zmianami sprzed dekady, tak jak ja wypiję za polskich winiarzy. To przede wszystkim Wasze święto!


Komentarze
  • Mam pytanie dotyczące definicji wina. W języku angielskim jest słowo „made wine”, czy to po polsku jest „winem owocowym”?

    • Niezupełnie. „Made wine” do raczej konstrukcja brytyjskiego systemu prawnego niż określenie w języku angielskim. Co do zasady UE reguluje w szczegółach jedynie rynek wina i ostatnim dopiero czasem przymierza się jak wiesz, do pewnych działań w zakresie cydru. Reszta pozostaje niemalże poza obszarem zainteresowań wspólnoty i jest najczęściej regulowane prawem krajowym. Wobec tego państwa członkowskie same określają zasady produkcji wyrobów fermentowanych innych niż wino. W Polsce reguluje to „ustawa winiarska”, która do jednego koszyka wrzuca wszystko, tj. wina owocowe, miody pitne czy cydr pod zbiorczą nazwą „fermentowane napoje winiarskie”. W UK cydr jest chyba regulowany odrębnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Formularz

Chcesz zadać pytanie lub potrzebujesz pomocy? Napisz do mnie