Niemieckie wino, niemiecki śpiew…
Ku wielkiej radości przyszło mi znów gościć w jednym z największych i najpiękniejszych regionów winiarskich naszego zachodniego sąsiada (liczący około 23 400 ha na które składa się 323 winnic). Leżący w południowo-zachodniej części Niemiec Palatynat (graniczący Hesją Nadreńską na północy, Badenią na wschodzie i Alzacją na południu) przysparza niemieckiemu winiarstwu wiele sławy.
Palatynat to przede wszystkim kraina Rieslinga. Ten królewski szczep cieszy się w Palatynacie największą powierzchnią uprawy na świecie (5 500 ha). Istotną odmianą jest także czerwony Dornfelder, który jest najpopularniejszą tu odmianą na wina czerwone. Tuż za czołówką podążają zaś wszelkiej maści burgundery, Portugieser oraz Müller-Thurgau.
Wszystkim, którym tradycyjne winiarstwo w Europie nadal kojarzy się jednak z winnicami południa Francji czy Włoch, należy postawić w tym miejscu stanowczy opór. Jestem przekonany, że czysto formalne kwestie, podparte zakorzenioną w społeczeństwie tradycją i doświadczeniem, których emanacją zdaje się być hymn państwowy, mogą potwierdzać nie tylko stan duszy ale i materialną kulturę narodu. Dla historycznej przekory chyba, w krwawo-martyrologicznej treści hymnów Francji i Włoch nie ma miejsca dla winiarskiego tworu ducha, który doceniony i podniesiony do najwyżej rangi został w hymnie Republiki Federalnej. Druga strofa Pieśni Niemców zaczyna się wszak od słów: Deutsche Frauen, deutsche Treue, deutscher Wein und deutscher Sang (niem. niemieckie kobiety, niemiecka wierność, niemieckie wino i niemiecki śpiew).
Odpór należy dać także tym wszystkim, dla których niemieckie wino to półsłodkie wynalazki w supermarketowej jakości. O ile jak wszędzie na świecie także i tutaj sporą część winiarskiego rynku kształtuje wciąż niewysublimowany w swoich smakach konsument popularny, o tyle nie brakuje niemieckim winiarzom ambicji do produkcji win wielkich, stających w konkury o każdy bachiczny laur tego świata. Tezę tak postawioną spieszę uwiarygodnić krótkim wspomnieniem z niezwykle intensywnego objazdu:
AM KAISERBAUM
Winnica (która nazwę swoją zawdzięczają drzewu zdobiącemu plac przed winiarnią) prowadzone są przez niezwykle sympatyczną rodzinę Hundinger. Gerald Hundingera miałem okazję spotkać kilka miesięcy wcześniej w Warszawie podczas degustacji zorganizowanej przez Niemiecki Instytut Wina. Już podczas tego stołecznego spotkania, poświęciłem tutejszym winom szczególną uwagę, na którą (co miałem okazję potwierdzić u źródła) z pewnością zasługują.
Kontrastem dla starej piwnicy i rodzinnego przedsięwzięcia z tradycjami jest nowatorskie podejście do uprawy i produkcji ze strony obecnego pokolenia winiarzy. Tak interesujących postaci, oferujących nadto faktycznie wyróżniające się wina nie godzi się pominąć.
PETER STOLLEIS
Najciekawszym elementem winiarskiej turystyki zdaje się być nie poziom technologicznego zaawansowania wielkich producentów lecz godny manufaktury charakter rodzinnych przedsięwzięć. W szczególności jeśli rodzina wykazać się może, poza szczerą pasją i wyjątkową pogodą ducha, także wielowiekową tradycją. Niewątpliwie kolejną familią, wartą wspomnienia, jest rodzina Stolleis uprawiającą swoje winnice od 1668 roku! Przekazywana w winiarskiej sztafecie pokoleń tradycja zdaje się nas przytłaczać, stanowi jednak źródło inspiracji i pozwala na utrzymanie stylu w może zachowawczych ale jakże ciekawych winach leżakujących w prastarych piwnicach. Tutejsze wina musujące, spożywane wraz z gospodarzami w ogrodzie ich domu – Kurfürstin Elisabeth Auguste (Blanc de Noir Brut) oraz Kursfürst Carl-Theodor (Riesling Brut) były chyba najlepszymi winami musującymi tego wyjazdu. Któż jednak osądzi jak wiele urody dodała im iście szampańska refermentacja w butelkach ile zaś wspaniałe towarzystwo i urok chwili. Wielbicielom win spokojnych polecam odszukanie pełnego i bogatego Grauburgundera z 2015 roku oraz współczesnej mu butelki wesołego Scheurebe o potężnie aromatycznym nosie dojrzałej śliwki. Pomny wspaniałej atmosfery, ciężaru historii spoglądającej ze starych beczek w piwnicznych zakamarkach i degustacji na najwyższym poziomie (także starych roczników!) muszę przyznać, że wizyta była doświadczeniem samym w sobie a przednie wino stało się niezwykle przyjemnym dodatkiem do całokształtu wyniesionych wrażeń.
VON WINNING
W winiarni von Winning w Didesheim miałem okazję gościć już po raz drugi. Powtórna wizyta nie przyniosła nawet przez moment ani jednego z przykrych znamion nudy. Nadmiar wrażeń jaki towarzyszy zwiedzaniu skrytych głęboko pod ziemią a niekończących się chyba piwnic jest łatwiejszy do przyjęcia gdy zaspokoiwszy się uprzednio ogółem, można skupić swoją uwagę na stanowiących faktyczną wartość szczegółach. W starych piwnicach tradycyjne techniki produkcji łączą się z nowoczesnością. Nowoczesne prasy od Scharfenbergera sąsiadują tu z leciwymi beczkami. Wielbicieli winiarskiej historii ucieszy zapewne wielka beczka (w zasadzie dębowy tank) datowana na Boże Narodzenie 1884 roku oraz porośnięte pleśnią i pajęczynami archiwum wina w którym zgromadzono butelki z kilku ostatnich dziesięcioleci. Projekt realizowany jest z wyraźnym rozmachem lecz pozbawiony najmniejszych oznak nadgorliwości jak przystało na winiarnię, której tradycje sięgają początków XVIII wieku. Na szczególną uwagę zasługują wina białe dojrzewające w beczkach, które stanowią wyraźną domenę piwnicznych włodarzy. Wina bogate, pełne, wręcz gęste, doskonale muśnięte waniliową dębiną dadzą radość amatorom tego tradycyjnego stylu.
VILLA HOCHDÖRFFER
Ciężkim zadaniem poranka było zmierzenie się z winami zaprezentowanymi przez rodzinę Hochdörfer. Powodem tych trudności nie była oczywiście jakość wina lecz dość szeroki przegląd butelek jak na pierwszą po wczesnym śniadaniu atrakcję którą nam zaoferowano.
Domeną rodziny jest uszanowanie tradycji przy jednoczesnej otwartości dla nowinek. Obok typowych dla regionu szczepów winorośli znajdziemy tu zatem także wiele odmian zapożyczonych od sąsiadów (np. Sauvignon Blanc czy Syrah). Szczególnie interesująco wypadł tutejszy sekt choć trzeba przyznać, że wszystkie wina przysporzyły nam wielu pozytywnych doznań.
ÖKONOMIERAT REBHOLZ
Winiarnia Rebholz to miejsce wyznaczające standardy w winiarskim Palatynacie. Miejsce w którym wina się nie produkuje lecz tworzy niczym dzieła sztuki z właściwym sztuce artystycznym polotem ale też przyrodniczą dociekliwością i niemalże matematyczną precyzją. Kolejne pokolenia rodziny Rebholz poświęcają się misji odkrywania prawdziwej natury wina. Tutejsza idea definiuje wina naturalne jako takie, które oddają możliwie rzetelnie charakter lokalnego klimatu i potencjał ziemi z której się zrodziły.
Wyraźną fascynację ziemią nasz gospodarz zdradził podczas objazdu wszystkich, istotnych parceli któremu towarzyszyły iście akademickie wykłady zarówno w zakresie właściwości klimatycznych danego miejsca jak i dokładnej charakterystyki gleby. Naturalność sprowadza się do swoistej predestynacji wina, które rodzi się w winnicy w docelowym już kształcie – terroiryzm w najczystszym wydaniu. Znalazło to swoje odbicie w nieproporcjonalnie krótkiej degustacji win, których zamysł skupiał się co oczywiste na miejscu pochodzenia. Wino jest tu bowiem nie celem a jedynie nośnikiem tego co przekazuje nam natura.
ANSELMANN
Muszę przyznać, że ciężko zachować degustacyjne skupienie wobec tak szerokiego przeglądu win, z których niemal każde warte jest szczególnej uwagi. Winiarnia Anselmann jest jednym z największych w Niemczech producentem prywatnym (nie spółdzielnią) i oferuje trudny do zbadania wachlarz win w rozlicznych stylach (lista ma format małej książki) – od dość osobliwych w tym miejscu Merlota i Tempranillo, poprzez rodzime, hybrydowe Regenty aż po będące kwintesencją niemieckości Rieslingi i wina ze szlachetną zawartością resztkowego cukru (w tym eisweiny). Nie da się i w tym miejscu nie zwrócić uwagi na degustację prowadzoną przez samego Ralfa Anselmanna, którego zdjęcia z wielkimi tego świata wypełniają obok niezliczonych medali i pucharów salę degustacyjną.
JÜLG
Winnica Jülg jest wielopokoleniowym przedsięwzięciem rodzinnym realizowanym na pograniczu niemiecko-francuskim. Jak podkreślają sami winiarze, ich zasadniczym celem jest tworzenie win charakteryzujących się naturalnym charakterem, oddających w pełni potencjał regionu jak i konkretnej parceli z której pochodzą winogrona. Z uwagi na transgraniczny charakter swojego przedsięwzięcia starają się łączyć (zdecydowanie z powodzeniem) francuską tradycję i niemiecką innowacyjność. Osobistą refleksją dodaję do wyjątkowej gościnności i pogodnego usposobienia właścicieli także ich niewątpliwą winiarską pasję wykraczającą poza własne wyroby (co zdaje się potwierdzać bogata kolekcja win w udostępnionej do zwiedzania domowej enotece).
Wina rodziny Jülg pokazały wyraźnie równy, wysoki poziom techniczny i zdradziły ewidentną dbałość o szczegóły. Fakt zaangażowania członków rodziny w samą produkcję i marketing sprawia, że wina zdają się oddawać nie tylko specyfikę tego wyjątkowego siedliska ale i ciepły charakter swoich twórców. Szczególną uwagę moich zmysłów skupiły na sobie tutejsze Weiβburgundery z 2015 roku (w szczególności te oznaczone parcelami Kalkmergel i Sonnenberg) choć i poszukiwany z osobistej pasji podstawowy Sekt (12 miesięcy na osadzie) pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienia.
Powstrzymuję się przezornie od postawienia niebezpiecznej geopolitycznie tezy łączącej spożycie przednich win niemieckich z gwałtowną i nieodpartą potrzebą wkroczenia do Alzacji 🙂
Nadmienię tylko, że wyjątkową atrakcją dodaną do degustacji było zwiedzanie jednej z winnic należących do naszych gospodarzy, położonej w niemalże równych częściach po obu stronach francusko-niemieckiej granicy z butelką zimnego wciąż sekta (co ciekawe był nim dość oryginalny musiak z odmiany Gelber Muskateller w wydaniu extra brut – tę wyjątkowo aromatyczną odmianę potraktowano krótką, sześciomiesięczną fermentacją wtórną w butelce w liczbie zaledwie 1000 sztuk). Dla tej nietypowej inwazji nie było koniecznym przekraczanie choćby miedzy. Jedynie stary kamień graniczny uświadamiał nam dawne linie niepotrzebnych podziałów.
Kończąc należy nadmienić, że Palatynat jest regionem urokliwym nie tylko z powodu swoich wyjątkowych win ale także dzięki urodzie tutejszego krajobrazu. Nie znajdziemy tu wprawdzie tak wielu budzących emocji i cieszących estetycznie wyczulone oko winnic tarasowych jak nad pobliską Mozelą. Wiele jednak widoków na porośnięte winnicami wzgórza oraz rozsiane po dolinach nieskażone nowoczesną zabudową miasteczka, może wzbudzić uzasadniony zachwyt i zdaje się dawać przyzwolenie na nazywanie Palatynatu, niemiecką Toskanią.
Palatynat gościł i oczarowywał mnie na zaproszenie Niemieckiego Instytutu Wina, któremu z tego miejsca (przede wszystkim w osobie Anny Gmurczyk) składam serdeczne podziękowania oraz wyrazy uznania dla pracy w budowaniu pozycji winiarstwa niemieckiego. Ja zostałem ostatecznie nawrócony 🙂
Kategorie
Tagi
Podobne wpisy
-
Pingback: Top 49 Winnice W Niemczech Mapa 7577 Votes This Answer