Kobiety i piwo
Dzisiejszy wpis, powodowany Międzynarodowym Dniem Piwa i Piwowarów (moje serdeczne życzenia dla wszystkich piwo warzących), za sympatycznym aczkolwiek szatańskim podszeptem płci pięknej (pozdrowienia dla Stowarzyszenia Kobiety i Wino), piszę z zamierzoną odrobiną birofilskiej przekory. Oto piwo, napój alkoholowy, który podlega wyjątkowo silnej maskulinizacji i w którego konsumpcyjny archetyp wpisuje się zadymiony bar i manifestacyjne okazywanie męskiej, szorstkiej z pozoru przyjaźni, poddany zostanie analizie pod kątem spożywania przez pochodzące ponoć z Wenus istoty. Nie, nie będzie dziś żartów typu „160 powodów dlaczego piwo jest lepsze od kobiety„. Wpis z pełną powagą ale z rozsądnym zachowaniem właściwej dla piwa swobody, traktował będzie o temacie ważnym – równouprawnieniu w świecie piwa i aktualnym tendencjom rynkowym.
JAK TO DRZEWIEJ BYWAŁO
Choć z dzisiejszej perspektywy wydaje się co najmniej nieoczywiste, to kobiety zajmowały się warzeniem piwa od samego początku historii tego trunku. Piwo powstało u zarania ludzkości nie jako napój orzeźwiający spożywany dla przyjemności lecz jako pokarm, istotny element diety (piwo i chleb były podstawowym składnikiem pożywienia w starożytnym Egipcie). Obowiązek sporządzania tegoż niezbędnego w życiu pierwszych cywilizacji produktu, spoczywał na kobiecie, strażniczce domowego ogniska. Kobiety nie tylko miały prawo warzyć piwo ale posiadały niekiedy nawet wyłączność w tym przedmiocie. Około 7 tys. lat temu w Mezopotamii i Sumerze tylko kobietom wolno było warzyć piwo czy prowadzić tawerny.
Fragment kodeksu Hammurabiego:
§ 108. Jeśli oberżystka jako zapłatę za piwo zboża nie przyjęła, (lecz) według odważnika (zbyt) dużego srebro przyjęła, bądź równowartość piwa względem wartości zboża obniżyła (i) oberżystce tej udowodni się to, do wody wrzuci się ją.
§ 109. Jeśli oberżystka, w domu której przestępcy zebrali się, przestępców tych nie pojmała oraz do pałacu nie doprowadziła, oberżystka ta zostanie zabita.
§ 110. Jeśli (kapłanka) naditum (lub) (arcykapłanka) entum, która w klasztorze nie mieszka, oberżę otworzyła, bądź po piwo do oberży weszła, obywatelka ta zostanie spalona.
§ 111. Jeśli oberżystka 1 (60-litrowy) antałek piwa na kredyt dała, w czasie żniw 50 sila zboża odbierze (sobie).
Podobna sytuacja występowała także w cywilizacjach zamieszkujących Skandynawię. Co istotne, starożytne społeczności uważały piwo za dar bogini (boginiami piwa były między innymi egipska Izdyda, babilońsko-asyryjska Isztar oraz sumeryjska Ninkasi). Także na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii, słynącej ze swoich piw, odpowiedzialne za warzenie codziennego, domowego ALE były także kobiety. Znaczenie kobiet-piwowarów maleje dopiero w średniowiecznej Europie, wraz z rozwojem chrześcijaństwa. Produkcja i wyszynk piwa zaczyna podlegać kontroli i koncesji lokalnych władców a na kluczową pozycję wychodzą męskie klasztory. Ostatecznie kobiecej wizji piwnego świata cios zadaje rewolucja przemysłowa. Piwo staje się produktem wytwarzanym na masową skalę w świecie zdominowanym w każdym niemalże aspekcie przez mężczyzn. Napój towarzyszący wcześniej koronowanym głowom, staje się w dużej mierze trunkiem plebejskim, właściwym proletariuszom, mężczyznom udającym się pubu po ciężkim dniu pracy w kopalniach czy fabrykach. Browary dążą do tego by produkować więcej, szybciej i taniej, szczególnie w XX w. podkreślając męskość trunku a kobiety sprowadzając to pozycji istot podających kufel swoim mężom.
CZASY NAM WSPÓŁCZESNE
Dzisiejszy rynek piwa w Polsce z wyjątkowym zaangażowaniem oraz imponującą dynamiką, nadrabia dystans do państw od dziesięcioleci cieszących się bogactwem piwnej oferty. Celem piwnej rewolucji jest oderwanie naszych konsumenckich przyzwyczajeń od popularnego, taniego a w istocie szalenie nudnego i sensorycznie nijakiego eurolagera, znanego nam z masowej produkcji wielkich koncernów. Wspomniana tu piwna rewolucja to przede wszystkim oddolny, konsumencki ruch buntu przeciw monotonii i bylejakości rynkowej oferty, powodowany chęcią zmiany. Jej zwolennicy dostrzegają w piwie coś więcej niż tylko napój zaspokajający pragnienie i dostarczający dawkę alkoholu. Birorebeljanci szukają smaku, różnorodności doznań, chcą mieć możliwość wyboru i dostosowania spożywanego trunku do towarzyszącej konsumpcji chwili, nastroju, pogody czy też chwilowych zachcianek. Swobodą takiego wyboru cieszyć się mogli do niedawna jedynie zwolennicy wina (oczywiście ci możliwie świadomi), którzy w bogactwie rynkowej oferty mogą uzależniać zawartość swojego kieliszka od dowolnego niemalże kaprysu. Tymczasem amatorom złocistego trunku w czasie piwnej smuty, pozostawał jedynie wybór marki, pod jaką oferowano szablonowe jasne pełne i ewentualna decyzja o dolaniu do niego (o zgrozo!) słodkiego soku. Dziś piwny świat jest szczęśliwie niepodobnym to tych wspomnień szarej rzeczywistości. Możemy śmiało wybierać spośród setek piwnych stylów, w dziesiątkach wariantów wychodzących spod ręki sprawnych i zdolnych fascynatów piwa, zaczynających często jako piwowarzy domowi a dziś kreujących rynek z warzelni kilkuset już browarów rzemieślniczych.
Gdzie w tym wszystkim miejsce dla kobiet? Obalając nieaktualny już szczęśliwie mit o „męskim piwku”, należy też rozliczyć się ze stereotypem kobiety, sięgającej po piwo rzadko a jeśli już to z wyraźnym niesmakiem, dolewającej do niego przeróżne substancje byle tylko wybawić go z ciążącej mu chmielowej goryczy – a zatem pozbawić piwa istoty jako piwności. W istocie zawsze znajdzie się jakiś zwolennik, czy też zwolenniczka kultywowania „tradycji” wpisujący się konsekwentnie w ten archetypiczny model spożycia. Szczęśliwie jednak wzorzec ten zmienia się równie dynamicznie jak i jego rynkowe otoczenie (polecam świetny wpis na temat tego zjawiska z kobiecego punktu widzenia z bloga piwnylajfstajl.pl – PIĘĆ BZDURNYCH TEKSTÓW O ŁĄCZENIU PIWA Z KOBIETĄ)
Stąpając po niepewnym gruncie, podzielę się moją osobistą refleksją. Jeśli bowiem wyciągnąć z naszego powszechnego wizerunku pijących piwo mężczyzn i sięgających po ten sam napój kobiet, jedynie pozytywne jego elementy, z łatwością dostrzeżemy szczególną potrzebę wspólnoty u męskiej społeczności piwoszy oraz co szalenie istotne, równie silną potrzebę odkrywania subtelności smaków u kobiet birofilek. W dzisiejszym świecie wyrywa się regułom i równie często można spotkać mężczyznę z owocowym radlerem w dłoni jak i kobietę sięgającą po piwo 1000 IBU (dla niewtajemniczonych, IBU to jednostki goryczy w piwie – typowy lager ma ich około 20!). Rynek zauważa jednak zmiany i pewne tendencje, rzetelnie oddając różnice w tym odwiecznym konflikcie płci. Jak wskazuje nam badanie Instytutu Badania Opinii Homo Homini (na zlecenie Browaru Amber) z 2013 roku, kobiety nadal piją mniej piwa niż mężczyźni, ale liczba ta zdecydowanie wzrasta w ostatnim czasie. Co szczególnie istotne, kobiety cenią sobie w piwie nade wszystko jego smak, potem dopiero markę i cenę napoju. Zdaje się, że kobiety są także bardziej chętne do eksperymentów, do poszukiwania i odkrywania nowych stylów i smaków. Kobiety mniej uzależniają się od marek i są znacznie bardziej otwarte na nowości. Są też mniej wrażliwe na cenę produktu, za dobrej jakości produkt w naturalnym i interesującym smaku są w stanie płacić znacznie więcej niż za piwa masowe. Co ciekawe, choć badania wskazują kobiece preferencje do piw łagodniejszych, aromatycznych i bardziej orzeźwiających takich jak wszelkiego rodzaju piwa pszeniczne i typowe piwa belgijskie, zauważają też, że nie gardzą one także ciężkimi alkoholowo piwami porterowymi czy też koźlakami a coraz częściej sięgają także to sztandarowych dla piwnej rewolucji, mocno chmielonych piw w stylu ALE. Najwyraźniej to właśnie dzięki zmianom rynkowym, dysponujące bardziej wysublimowanymi gustami kobiety, mogą nareszcie znaleźć coś dla siebie. Nie ma bowiem wątpliwości co do oczywistego faktu – dzięki dokonaniom piwnej rewolucji w naszym kraju, piwo wreszcie zaczęło smakować. Jak widać kobiety nigdy nie godziły się marnością oferty którą z taką łatwością a ku uciesze producentów akceptowali dotąd mężczyźni.
HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY
Mówiąc w jednym zdaniu o kobietach i piwie nie musimy a nawet nie powinniśmy ograniczać naszych myśli jedynie do charakterystycznych kelnerek z Oktoberfest czy barmanek nalewających bezimienne piwa, których same nawet nie piją. Pora uświadomić sobie, że kobiety stanowią dziś istotną część rynku konsumentów piwa w Polsce, konsumentów wymagających i oczekujących wysokiej jakości produktów a zatem nie tylko eksplorujących ale i kształtujących piwną rzeczywistość w naszym kraju. Nie brakuje kobiet doskonale znających się na piwnym bogactwie smaków oraz na piwnej technologii, kobiet warzących piwo w domu i w rzemieślniczych browarach, blogujących o piwie, oprowadzających kompetentnie wycieczki szlakiem craftowych multitapów czy zasiadających w decyzyjnych organach piwowarskich koncernów. Osobiście pozostaje mi w swoim entuzjazmie oczekiwać rzemieślniczego browaru stworzonego przez same kobiety, lekką ręką warzące przednie trunki z myślą o innych, równie wysublimowanych przedstawicielkach płci o najwyraźniej piękniejszych zmysłach.