fbpx

Przedwcześnie odbębniony sukces?

Kulinarnie zaangażowana część społeczności królewskiego Krakowa, żyła w ostatnich tygodniach odkrytą po roku uchwałą ograniczającą liczbę ZEZWOLEŃ na sprzedaż alkoholu. O samym proteście krakowskich restauratorów i kłopotliwych zapisach problematycznej uchwały przeczytacie we wcześniejszym wpisie:

PROTEST KRAKOWSKICH RESTAURATORÓW

Miałem okazję przyglądać się z bliska całokształtowi wydarzeń, które zakończyły się chwilowym zawieszeniem broni (odbębnionym jako wielki sukces) czyli zmianą kłopotliwych zapisów znienawidzonej uchwały. Opadły już emocje, pora zatem na spokojną refleksję.

 

NOWE LIMITY ZEZWOLEŃ

Media ogłosiły wielki sukces protestujących a nawet manipulując nieco prawdą piszały o zwiększeniu limitów „koncesji”. Na prawdzie polegałoby raczej stwierdzenie, że liczba ZEZWOLEŃ wróciła zaledwie do wcześniejszego poziomu.

Zmiany, które zostały wprowadzone w interesującej nas uchwale stały się jednak faktem (w zasadzie staną się faktem w grudniu, po wejściu w życie). Nowe limity dla Krakowa to 2500 zezwoleń, z czego 1225 w lokalach gastronomicznych i 1275 w punktach sprzedaży detalicznej. Nie wnikam w polityczne rozgrywki stronnictw, które nie wykazały wielkiego zainteresowania faktem, że przy obiadach w krakowskich restauracjach ich członkowie raczyć będą musieli się jedynie wodą. Jak się zdaje decydujący wpływ na opinię krakowskich włodarzy miała wygłoszona podczas sesji opinia przygotowana przez magistrat. Kolejne raporty przygotowane między innymi przez straż miejską, związku pomiędzy tępionym słusznie pijaństwem a interesującym nas segmentem rynku nie dostrzeżono.

Dzięki niemałym wysiłkom Stowarzyszenia Importerów i Dystrybutorów Wina udało się uświadomić radnym powagę sytuacji także z perspektywy budżetu miasta jak i jego uszczerbku, który spowodować mogły potencjalne pozwy o odszkodowanie (wątpię aby nielegalność zapisów sama w sobie oddziaływała na umysły radnych w sposób właściwy). Pozwy takie mogły (i w nadal mogą) być kierowane w oparciu o niezgodność poprzedniej wersji uchwały z ustawą o wychowaniu w trzeźwości (przyznaję z tego miejsca, że fakt napisania uchwały tak złej, że jest niezgodna nawet z koszmarną ustawą prohibicyjną wymaga co najmniej gromkich oklasków dla ignoranckiej kreatywności). Prawdopodobnym efektem uświadomienia zagrożeń wynikających z niebezpiecznego dla miasta precedensu, potwierdzonego już orzecznictwem sądów administracyjnych, jest wykreślenie z uchwały podziału limitów zezwoleń na dzielnice Krakowa. Broniący swojego zdania w tym zakresie radni, podobnie jak najwyraźniej nieprzydatni, miejscy prawnicy odpłynęli z wykładnią przepisów nie tylko poza granice przyzwoitości ale i rzetelności.

 

5 GRZECHÓW ŚRODOWISKA

Pewien cel udało się osiągnąć, choć jak wszyscy wiedzą jest on jedynie rozwiązaniem chwilowym. Kompromis nie zadowala ani miasta, usilnie próbującego walczyć z samowolą sklepów monopolowych ani też restauratorów czy sprzedawców wina. Rośnie kultura spożywania alkoholu w Polsce a wraz z nią liczba miejsc, gdzie można spróbować przednich trunków w najwyżej jakości i często w zaporowej dla potencjalnych pijaczków cenie. Niebawem znów staniemy przed problemem dalszego rozwoju tych butikowych inicjatyw, podczas gdy całodobowe „monopole” będą żyć w najlepsze. Jeśli podobne kryzysy mają być w przyszłości rozwiązywane skuteczniej, konieczne jest wyciągnięcie ze zdobytych doświadczeń stosownych wniosków. Oto 5 grzechów głównych podpatrzonych i podsłuchanych w tych ważnych dla branży dniach:

  1. Nierychliwość – Eksplozja niezadowolenia i medialny rozbłysk „afery” miał swój początek w pierwszych dniach października. W owym czasie zezwolenia nie odzyskało lub nie pozyskało już kilkudziesięciu przedsiębiorców. Nikt nie protestował gdy uchwała została przyjęta przeszło rok wcześniej (8 lipca 2015 roku, z wyjątkowo długim vacatio legis), nikt nie podniósł larum gdy ostatecznie weszła w życie w lipcu 2016 roku a zatem wiele miesięcy przed opisywanymi wydarzeniami. Jak często bywa, sprawa nas nie interesuje gdy nas bezpośrednio nie dotyka.
  2. Nieznajomość prawa –  wiem, że nie należy do głównych zajęć restauratorów stałe analizowanie przepisów. Niemniej stara, rzymska zasada przypomina, że nieznajomość prawa szkodzi! Uchwały dotyczące spraw tak istotnych jak liczba zezwoleń nie powinny unikać uwadze osób dla których zezwolenie jest kwestią dalszego istnienia biznesu (zwłaszcza, że sprawa była nagłośniona przez media tuż po przyjęciu uchwały). Nie jest też rozsądnym brak zainteresowania rzeczywistością prawną w jakiej się żyje. Wielu restauratorów zwyczajnie nie zrozumiało problemu –  nie zdając sobie sprawy, że przyznane raz zezwolenie wymaga odnowienia. To zaś nie następuje automatycznie ale musi zmieścić się w określonym uchwałą limicie. W efekcie z ponad 1000 wydanych zezwoleń, podczas protestów widzieliśmy zaledwie kilkudziesięciu ich posiadaczy (lub już nieposiadaczy).
  3. Niezorientowanie w sytuacji – Jestem przekonany, że spora część osób (i mediów) wypowiadających się w temacie nie miała pełnej orientacji w istocie problemu. Kto zamyka? Dlaczego zamyka? Na jakiej podstawie? Ważne, że zamykają restauracje. Nawet podczas obrad rady miasta dało się usłyszeć okrzyki protestujących, którzy skandowali – odwołajcie tę ustawę! – lub klaskali w chwili podjęcia decyzji co najmniej niekorzystnych dla zgromadzonych. Zdecydowanie należało zorganizować spotkanie podczas którego problematyka byłaby dokładnie omówioną.
  4. Mylenie pojęć – jest rzeczą częściowo zrozumiałą choć wymagającą korekty, przynajmniej wśród profesjonalistów, których instytucja ta bezpośrednio dotyka. KONCESJE w Polsce są na produkcję broni i wydobywanie kopalin. Nasz handel alkoholem nie jest aż tak doniosły by wymagał koncesjonowania, przysługuje nam zatem jedynie ZEZWOLENIE 🙂 Temu osobliwemu przyzwyczajeniu, pojawiającemu się podczas omawianych wydarzeń nie tylko na ustach protestujących ale i samych, krakowskich radnych (!!!) poświęcę jednak odrębny wpis 🙂
  5. Organizacja – nie mogłem się oprzeć nieodpartemu wrażeniu, że spora część sił środowiska, słusznie zaangażowanych w walkę z absurdalnymi przepisami idzie w przysłowiowy gwizdek. W niektórych lokalach zbierano podpisy za uchyleniem starej uchwały, w innych ośrodkach starano się pisać nową, jeszcze inne osoby pracowały w tym czasie na próbą formalnego podważenia obowiązujących przepisów, inne zaś prowadziły lobbing wśród radnych. Przydałby się bez wątpliwości jeden, zorganizowany ośrodek, który ustala jeden cel i wspólnymi silami go realizuje. Kraków powinien jeszcze pamiętać cesarskie hasło Viribus unitis 😛

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Formularz

Chcesz zadać pytanie lub potrzebujesz pomocy? Napisz do mnie