Wizyta w destylarni German Whisky
Tegoroczna wizyta w niemieckim regionie Werder, choć motywowana głównie chęcią poznania winiarstwa północnych Niemiec (więcej tutaj), pozwoliła zapoznać się także z nieco mocniejszym efektem lokalnej pasji tworzenia alkoholu. Jeden z przyjemniejszych wieczorów, udało się spędzić w małej i urokliwej destylarni, należącej do rodziny Schultz. Firma produkuje przede wszystkim destylaty owocowe (głównie z własnych sadów), w tym przednie, nagrodzone wieloma medalami śliwowicę i gruszkowicę oraz destylaty i likiery miodowe (miód także z własnej pasieki). Doceniając wszelkiego rodzaju alkohole z malin, wiśni, jabłek czy moreli – nie można jednak potraktować podobnie, bez cienia dodatkowych emocji, produkowanych tutaj destylatów zbożowych!
Schultz’ens Siedlerhof produkuje dwie etykiety, które wyróżniają się znacznie wśród wspomnianego wyżej, owocowego korowodu. Jest do Der Siedler Gin oraz Glina Whisky. Tutejszy Gin, charakteryzuje się niezwykłą intensywnością aromatów, subtelnością i soczystością smaku. Znane nam typowe, przemysłowe wydania tego popularnego alkoholu nie mogą równać się z rzemieślniczym odpowiednikiem. Dotyczy to oczywiście (choć małych destylarni whisky przybywa i jest już w czym przebierać) także lokalnej whisky, produkowanej tu w niewielkich partiach w dwóch wariantach – żytnim i pszenicznym. Jej nazwa – GLINA, pochodzenie swoje zawdzięcza zaś bliskiemu nam, słowiańskiemu tłumaczeniu tego słowa. Wiąże się bowiem z glebą (lessową gliną) w której znajduje się podziemne źródło wody, służącej do produkcji destylatu.
Napotkaną ciekawostką jest sposób nalewania próbek alkoholu za pomocą sprytnego ustrojstwa nazywanego tu bordeaux. Z tego też, francuskiego regionu winiarskiego, pochodzi część beczek w których dojrzewają najszlachetniejsze z wytwarzanych tu whisky. W siedzibie firmy poza główną, produkcyjną salą znajduje się też dobrze wyposażony sklepik w z produktami oraz sala degustacyjna. Sama zaś destylarnia jest niewielka. Bazuje na jednym aparacie kolumnowym firmy Holstein. Aparaturze tej towarzyszy, niepokojący, szklany pokoik, w którym zamknięty (na wielką kłódkę!) gromadzi się urobek, szlachetnego procesu produkcyjnego.
Niezwykle sympatyczny i jowialny właściciel przedsiębiorstwa (które prowadzi razem z synem), posiada także talenty muzyczne. Mieliśmy okazję przekonać się o tym degustując tutejsze produkty w bardzo przyjemnej i przestronnej sali degustacyjnej (znajdującej się w tym samym niemalże pomieszczeniu gdzie sama destylarnia), zabawiani akordeonowymi popisami gospodarza.
Fanatyków wyspiarskich, zbożowych trunków warto zachęcić też do odkrywania smaków whisky u naszych najbliższych sąsiadów. Nie zapominajcie przy tym i o produkcji rodzimej. Wszak od uznanych polskich piw rzemieślniczych – do przedniej artisan whisky, dzieli nas już tylko jeden, mały krok 🙂
Kategorie
Tagi
Podobne wpisy
-
Pingback: Podkarpackie winnice | Paragraf w kieliszku