XI Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle
W czasach niezliczonych winiarskich wydarzeń ciężko nadążyć choćby z blogowymi relacjami o obecności na wszystkich imprezach nie wspominając. Jako, że tematyka ciężka nie wpisuje się ostatnio ani w kalendarz autora ani w nadal gorący klimat kończącego się powoli lata, kontynuuję niniejszym trend sprawozdawczy. Tym razem na wokandzie jedna z najważniejszych imprez w naszym nowowiniarskim kraju – MIĘDZYNARODOWE DNI WINA W JAŚLE.
Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle odbyły się w tym roku po raz 11. Jest to wydarzenie szczególnie bliskie mojej osobie jako, że to właśnie w tym mieście, podczas Dni Wina, zaczynała się na poważnie moja przygoda z winem polskim. Urokliwe i zawsze gościnne miasto Jasło, tutejsze winnice oraz samo święto zajmują zatem szczególne miejsce w moim osobistym kalendarium wspomnień.
Przez ostatnie lata Dni Wina przeżywały trudną transformację. Zmieniały się władze miasta, zmieniali się winiarscy współorganizatorzy, ewoluowała forma święta i jego zasady. Wydarzenie przeszło długą drogę od namiotu rozgrzanego do czerwoności (zarówno poziomem emocji, które towarzyszyły niezliczonym wystawcom i ciekawych nowinek odwiedzającym jak i temperaturą podkarpackiego słońca), poprzez targowisko oddalone o kilkaset metrów od epicentrum wydarzeń aż po triumfalny powrót na płytę jasielskiego rynku. Drogę od pełnych pasji wystawców, hobbystów rozlewających swoje przednie trunki bez wybujałych ambicji i kasy fiskalnej, poprzez okres tarć i absurdalnych pomysłów, aż do współczesnych już czasów cywilizowanego profesjonalizmu. Wymogi medialnego przekazu nakazują stanowczą krytykę lecz doświadczenia minionego weekendu przy zachowaniu najwyższej rzetelności na złe opinie nie pozwalają.
W tym roku, główne obchody święta zorganizowane zostały w Jaśle w sposób wyjątkowo przemyślany. Winiarze, producenci sprzętu oraz pozostali wystawcy z branży zlokalizowani zostali po dwóch stronach Rynku, w centralnym punkcie wydarzeń, tworząc tym samym główny pasaż dla całej imprezy. Dzielił ich tłum ludzi z kieliszkami odpoczywających na drewnianych ławkach, szukających cienia pod starymi drzewami lub krzątających się w degustacyjnej pasji wokół wystawców. Nareszcie pierwszorzędną rolę w święcie wina zdawało się odgrywać samo wino – spychane dotąd na margines innych, jarmarczno-folklorystycznych wydarzeń. Organizacja przestrzeni – logiczna, przestronna, wygodna zarówno dla wystawców jak i odwiedzających. Moje uszanowanie dla organizatorów po raz pierwszy.

Pogoda była wyjątkowo udana (aż nadto) a liczba gości robiła wrażenie. W przeciwieństwie do poprzednich edycji, gdy wydawało się, że przygniecione nieprzemyślaną zmianą formy, profesjonalizacją winiarstwa i niepotrzebnymi napięciami Dni Wina przechodzą w swój okres schyłkowy – tym razem dopisała także frekwencja wśród winiarzy. Nie zabrakło oczywiście lokalnych producentów i organizatorów ale wyjątkowo cieszy, że pojawili się znów producenci z innych regionów naszego kraju, w tym liczna grupa kolegów z sąsiedniej Małopolski.

Oczywiście można sobie życzyć aby liczba wystawców nadal rosła – nikt jednak nie może tym razem narzekać na brak degustacyjnych doznań. Odwiedzenie wszystkich i pilne studiowanie oferty stanowiło z pewnością nie lada wyzwanie dla śmiałków. Co stanowiło jednak pewien kłopot dla ambitnych degustatorów to wyraźne niezrozumienie idei degustacji wina przez część promujących się winiarzy (siłą rzeczy jedynie zasłyszane lecz u źródeł wielu). Nie ma nic zdrożnego w sprzedawaniu wina w celach wyraźnie konsumpcyjnych (średnia cena za 100 ml wina na poziomie 5 zł jest oczywiście w pełni akceptowalna i zadowalająca), niemniej brak otwarcia ze strony niektórych wystawców na degustujących, planujących dokonać szerokiego przeglądu (karnie plując i nie upijając się dla przyjemności) trąci resztkami tej źle przyjmowanej prowincjonalności z której polskie winiarstwo zdaje się już szczęśliwie wyrastać. Gdyby każdy polewał jedynie dużą próbkę za stosowną odpłatnością, degustacja wiedziona jedynie ciekawością byłaby nazbyt droga, irytująca i bezzasadna. Co przystoi może na dożynkowym jarmarku z całą pewnością nie jest godne imprezy winiarskiej. Co zasmuca mnie też osobiście to brak wyraźnej obecności Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia. Największa i jedna z najstarszych organizacji skupiająca winiarzy w Polsce, która zainicjowała a przez długie lata współorganizowała Dni Wina była tym razem zupełnie niewidoczna na tej największej imprezie winiarskiej na Podkarpaciu.

Cieszy natomiast, że świat trunków rzemieślniczych zaczyna równać do europejskiego poziomu a rozwijane sensorycznie gusta odwiedzających święto gości są coraz bardziej ciekawe świata. Za bardzo pozytywne i dla mnie osobiście satysfakcjonujące uważam pojawienie się stoiska browaru rzemieślniczego BROWAR DUKLA. Oby winiarze uczyli się od piwnego craftu jak pozycjonować i sprzedawać swoje produkty na rynku a na rzemieślniczych piwowarów spłynęła słusznie należna im już estyma jaką cieszy się produkcja wina. Jak dla mnie wciąż zbyt mało bąbli w polskim winie i nadal zbyt mało beczki w rodzimym piwowarstwie (nad rozwiązaniem obu tych problemów aktywnie pracujemy :P).

Dla mnie XI Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle były wyjątkowo udane. Wielki szacunek i winiarską wdzięczność trzeba okazać lokalnym włodarzom, którym przewodzi wyjątkowo zaangażowany w budowanie wizerunku Jasła jako stolicy polskiego wina, Burmistrz Ryszard Pabian. Miasto Jasło konsekwentnie wspiera winiarstwo i potrafi to robić w coraz lepszym stylu. Wyjątkowym jest, że przedstawiciele miasta nie tylko winiarstwo wspierają ale i współdzielą nasze winiarskie pasje, Winne klimaty Jasła stają się dzięki temu nie tylko reklamowym hasłem ale i werbalizacją autentycznego charakteru miasta. Na wyjątkową pochwałę poza samą organizacją zasługują niewątpliwie też gadżety promujące winiarskie klimaty Jasła, rozdawane nawet w pociągach dowożących gości na tegoroczne Dni Wina.

Podobnie jak miało to miejsce w zeszłym roku, miałem i tym razem wielką przyjemność częstować gości Dni Wina zawartością butelek, które ocalały po tegorocznej edycji Międzynarodowego Galicyjskiego Konkursu Win. Stoisko z przyczyn oczywistych cieszyło się niesłabnącym powodzeniem ;).
Tegorocznej imprezy nie możemy się powstydzić pod żadnym względem. Wyrazy uznania należą się też oczywiście organizatorowi merytorycznemu, tj. Jasielskiemu Stowarzyszeniu Winiarzy „Vinum Pro Cultura„. Atmosfera była wyjątkowa, środowisko przyjazne a i słońce świeciło nienagannie na pięknym Podkarpaciu, gdzie niebo zawsze czysto niebieskie
Dziękuję organizatorom, winiarzom i wszystkim niezwykle sympatycznym gościom,
Do zobaczenia w przyszłym roku!
Jestem pod wrażeniem aktualności bloga, a w przypadku akurat tego tekstu, umieszczonych tutaj niektórych peanów, w tym wielu na pewno zasłużonych. Zastanawiam się tylko, czy autor zadał sobie trud sprawdzić, kiedy powstało Lubuskie Stowarzyszenie Winiarskie, czy Ogólnopolskie Stowarzyszenie Plantatorów Winorośli i Producentów Wina?
Pozdrawiam i gratuluję ciekawych wpisów,
No dobrze, dobrze, poniósł mnie entuzjazm lokalnego patriotyzmu
Rozumiem, że chodzi o ZIELONOGÓRSKIE STOWARZYSZENIE WINIARSKIE nie zaś LUBUSKIE, gdyż takiego ani ja ani KRS nie znamy. Co do SWP to może faktycznie nie najstarsze (wpis oczywiście poprawiony) ale chyba wciąż największe
Pozdrawiam serdecznie, 73!
Oczywiście, w KRS jest teraz ZSW, ponieważ:
Zielonogórskie Stowarzyszenie Winiarskie powstało 30 czerwca 2006 roku, z połączenia Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Plantatorów Winorośli i Producentów Wina oraz Lubuskiego Stowarzyszenia Winiarskiego.
LSW powstało w 1994 roku, a OSPWiPW w 2003 roku.
To tak gwoli prawdy historycznej.
Książki o winorośli wydawał wtedy (i w latach 70.!) pan Mieczysław Kaszuba, ale jakoś nikt o nim słowa nie napisał…
Zapraszam na Winobranie, GL!
Dziękuję za informację w tym przedmiocie. Tłumaczy to nieco błąd w którym pozostawałem. Bardzo przydatna wiedza której KRS nie zdradził mi wcześniej. Może warto przy tej okazji stworzyć artykuł o historii stowarzyszeń winiarskich w Polsce? Prosiłbym jedynie o podesłanie dokładniejszych informacji o stowarzyszeniach lubuskich (także tych historycznych). Chętnie wpis taki popełnię z należytą rzetelnością
Książki Pana Kaszuby nie znałem ale już namierzyłem na popularnym portalu aukcyjnym. Nawet jeśli ma już dziś jedynie wartość historyczną to z pewnością należy pamiętać o takich publikacjach (ja w każdym razie swoją winiarską biblioteczkę o tę pozycję uzupełnię).
Za zaproszenie na Winobranie bardzo dziękuję. Z wielką radością wybrałbym się wreszcie na to ważne choć odległe święto ale chyba znów w tym roku nie będzie mi dane z uwagi na inne zobowiązania. W związku z moim przesadnym „naj…”, to zauważyłem, że w logo Winobrania pojawia się fraza „największe święto wina w Polsce”. Muszę to kiedyś sprawdzić osobiście
Zielona Góra się nie obraża na ekspansywne Podkarpacie – ile winnic nie mielibyśmy w tej części kraju i tak każdy, przeciętny Polak kojarzy polskie winnice wyłącznie z Wami
Z przyjemnością wyślę Ci opracowanie, które uwzględnia naszą historię.
My się nie obrażamy, ale jesteśmy czujni, bo Jasło czasem coś „małpuje”.
Teraz wzięli się za Chrystusa!
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,20617706,jezus-chrystus-krol-wszechswiata-radni-w-jasle-zgodzili-sie.html
Wiem, słyszałem i sam nie dowierzam! Zrozumiałbym jeszcze wielki pomnik Dionizosa ale może da się to przerobić