„Nie moczmy dzioba” – czyli o zmianach w ustawie o wychowaniu w trzeźwości raz jeszcze
Dzisiejszy wpis powstaje niemalże „na gorąco” jako osobisty komentarz do wysłuchanej przed chwilą, w Programie III Polskiego Radia, audycji poświęconej zmianom w ustawie o wychowaniu w trzeźwości. Mowa tu o programie „Za a nawet przeciw” wyemitowanym dziś (tj. 9 listopada 2017 roku) po godzinie 12. Gościem programu był sygnujący poselski projekt ustawy poseł Szymon Szynkowski vel Sęk. I to jego stanowisko jest najbardziej ciekawe i wymagające szerszego komentarza. Zapraszam do wysłuchania audycji oraz lektury 🙂
Archiwum Trójki, audycja „Za a nawet przeciw”, 9 listopada 2017 r.
AD VOCEM
Projekt Ministerstwa Zdrowia…
Zakazana będzie reklama alkoholu w Internecie…
Już we wstępie należy się odnieść także do wstępu samej audycji. Szanowany Panie Redaktorze, głośna w ostatnich dniach sprawa zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości spowodowana jest inicjatywą poselską w tym przedmiocie (co prostuje natychmiast także przepytywany poseł wnioskodawca), nie zaś projektem Ministerstwa Zdrowia. Także mieszanie wniosków z dwóch różnych ustaw nie zmniejsza raczej panującego już chaosu informacyjnego w tej sprawie. Faktem jest, że ten resort przygotowuje już od blisko roku projekt zmian (część postulatów znajduje odzwierciedlenie także w projekcie poselskim) ale sam dokument utknął gdzieś najwyraźniej, bo do dnia dzisiejszego projekt nie ujrzał światła dziennego. Także przytaczanie za poselskim uzasadnieniem wyrwanych z kontekstu danych budzi moje wątpliwości. Wspominanie o „koncesji” na sprzedaż alkoholu nawet nie skomentuję. Bądźmy rzetelni w naszej pracy 🙂
Muszę się natomiast zgodzić się z argumentem, że przepisy dość restrykcyjnej już ustawy nie są należycie egzekwowane. Wszyscy wiemy doskonale, że wybiórcze egzekwowanie prawa pozostaje jedynie narzędziem zemsty dla sąsiadów punktów sprzedaży alkoholu. Zamiast tworzyć nowe zakazy, choćby i z najlepszą intencją może lepiej jednak rozważyć wdrożenie zmian, które pozwolą na pilnowanie dotychczasowych? Szkoda, że Pan Poseł się z tym nie zgadza.
Zagęszczenie punktów jest problemem…
Posługując się jedynie logicznym rozumowaniem uważam, że większym problemem będzie jednak równomierne rozmieszczenie punktów sprzedaży 🙂 Argumentowałem szerzej we wpisie poniżej.
Wprowadzamy definicję miejsca publicznego…
Co się tyczy budzącej największe chyba emocje kwestii zdefiniowania przestrzeni publicznej, to muszę odesłać Pana Posła do wnikliwej lektury projektu, który sam nazywa swoim. Gdzie w omawianym projekcie jest definicja „miejsca publicznego” o której mowa? Poza uzasadnieniem projektu? Otóż nigdzie! Przywoływanie pojedynczych orzeczeń sądów może być narzędziem doktrynalnej rozprawy, argumentacji sądowej czy elementem debaty sejmowej ale nie jest absolutnie sformułowaniem definicji legalnej. Orzeczenia sądów polskich, w tym nawet Trybunału Konstytucyjnego nie są samodzielnym źródłem prawa. Polecam się tego douczyć i zapamiętać. Ustawodawcy wypada znać przynajmniej tak podstawowe zasady.
Przywołanie definicji miejsca publicznego z orzeczenia TK miałoby może i pewną celowość, w związku z potrzebą harmonizacji prawa, ale wyłącznie wówczas gdy dotyczyłoby przedmiotu sprawy. Przywołany w uzasadnieniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 21 września 2015 r, o sygnaturze K 28/13 (dostępny TUTAJ) oraz wskazane w przypisie komentarze, odnoszą się bowiem do przepisu w którym mowa o demonstracyjnym okazywaniu lekceważenia Narodowi Polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom. Cieszy mnie, że posłowie znają ten przepis karny. Szczególnie w zakresie demonstracyjnego okazywania lekceważenia konstytucyjnym organom jakimi są niewątpliwie także Sąd Najwyższy i sądy powszechne, zalecałbym jego wnikliwą analizę. W zakresie dziś omawianym jego przywoływanie jest jednak nieporozumieniem. Zwłaszcza próba uznawania jako miejsca publicznego także Internetu wydaje się być w tym kontekście nieuzasadniona. Należy tu przywołać pogląd wyrażony przez skład orzekający TK w tym samym wyroku, który zauważył, że należy odnotować pewne wątpliwości wiążące się z tym, czy za „miejsce publiczne” można uznać środki masowego przekazu oraz Internet.
Doprecyzowujemy przepisy….
Nie, projekt zmian nie jest doprecyzowaniem niejasnych przepisów. Jest mało eleganckim rozwiązaniem prawnym, gdzie zagmatwane w istocie przepisy, zostają brutalnie zastąpione ogólnym zakazem. Faktycznie po wprowadzeniu tych zmian w życie nie będzie już problemem ustalenie gdzie spożywać z pewnością nam nie wolno. W razie wątpliwości uzasadnionym będzie przyjęcie, iż zakaz obowiązywał będzie wszędzie. Jeśli taka jest poselska wizja dobrego prawa to polecam projektodawcom możliwie prędko przekroczyć granicę na Bugu i zająć się prawotwórstwem w systemie politycznym bliższym ich wrażliwości. To z zaplecza politycznego projektodawców omawianego dziś dokumentu, słyszymy nieustannie o konieczności obrony naszej europejskiej kultury, najlepiej w jej łacińskim wydaniu. Warto więc przypomnieć, że ta ostatnia zbudowana została na chrześcijańskiej etyce i greckiej filozofii ale także (a może przede wszystkim) na rzymskim prawie. Formułowanie przepisu w sposób wyżej wskazany jest natomiast czystą kpiną z rzymskiej myśli prawodawczej!
Ani raz nie pada słowo zakaz…
Słowo „zakaz” faktycznie w ustawie nie pada Panie Pośle 🙂 Mamy natomiast sformułowanie „zabrania się”. Gratuluję zręcznej manipulacji!
Kończąc, muszę odnieść się także do telefonów od słuchaczy.
Poza swoistymi osobnikami występującymi w programie, w mojej pamięci zapadnie niewątpliwie błyskotliwy argument o legalności spożywania denaturatu oraz słuszności zakazania ławeczek na których alkohol może być spożywany 😛
Najbardziej podoba mi się oczywiście popularna w programie odpowiedź, na postawione przez redakcję pytanie: Czy należy zmienić ustawę o wychowaniu w trzeźwości? Tak, należy ją zliberalizować! 🙂
I pamiętajcie by nie moczyć dzioba w piwie 😉 Pijmy ze smakiem, świadomie a przede wszystkim odpowiedzialnie.
A co wy myślicie o całej sprawie?
Witam
Czy miejscem publicznym jest jarmark, w przypadku gdy wystawiamy się z wlasnym stoiskiem po uzyskaniu jednorozawego pozwolenia na sprzedaż wina z urzedu gminy oraz czy możliwa jest sprzedaż wina na kieliszki (po zgloszeniu gastronomi oraz uwzglednieniu tego jako dodatkowa pozycja na kasie fiskalnej ) Proszę o odpowiedz.
Jeśli gmina wydaje wystawcom zezwolenia na sprzedaż alkoholu na kieliszki podczas jarmarku, to wyznacza też zazwyczaj strefę gdzie konsumpcja będzie dozwolona (najczęściej teren targów czy jarmarków jest wyraźnie oznaczony).