fbpx

Mołdawia jest państwem niewiele większym od przeciętnego polskiego województwa. Wielkością produkcji wina ten mały kraj mógłby jednak zawstydzić wiele potęg winiarskich zachodniego świata. Mołdawia to jednak nie tylko kraj płynący co raz to lepszym winem ale i rozdarty między wschodem a zachodem, kraj wielkich kontrastów (i jak się okazało ekstremalnej pogody).

Mołdawię odwiedziłem na zaproszenie  magazynu Czas Wina w nagrodę za tytuł Winiarskiego Bloga Roku 2016. Wiosenny wyjazd, którego relaksacyjny program wypełniony był w intencji zwiedzaniem mołdawskich winnic z kieliszkiem w ręku i zakładał między innymi piknik wśród winnych krzewów zamienił się jednak w przygodę niemalże ekstremalną 🙂


UROKI MOŁDAWSKIEGO KWIETNIA

Nie ufać wiośnie nakazuje stare porzekadło o przeplatającym pory roku kwietniu. Zobaczyć jednak tęgą zimę i początek lata w ciągu kilkunastu godzin, było doświadczeniem szczególnym 🙂 Start samolotu ze stołecznego i słonecznego tego dnia Okęcia w zamierzonym przez nas kierunku Kiszyniowa okazał się ostatnim na najbliższe dni! Twarde lądowanie w rozpoczynającej się burzy śnieżnej nakazywało przemyśleć raz jeszcze opinię o ciepłym klimacie tego południowego dla nas kraju. Nim spragniona bachicznych wrażeń grupa, dowieziona została z mołdawskiej stolicy do goszczącego nas Château Vartely, nagły powrót zimy potwierdził swój rozmach w okazałych zaspach, których pokonanie przywoływało myśli o wyprawie na  mroźny biegun. Nazajutrz ciepły front zwyciężył jednak brutalną inwazję Dziadka Mroza. Wstawaj, strana ogromnaja... (już mnie nigdzie, więcej nie zaproszą!) 😛

Przywitanie na lotnisku w Kiszyniowie. Fot. Radosław Froń

Epicka walka musiała jednak wiązać się z oczywistymi stratami. Gdy pogodzeni z odwołanym piknikiem wygrzewaliśmy zmęczone degustacją ciała w lokalnej saunie, walczące ze sobą pory roku siały zniszczenie w całym kraju (między innymi zmiotły sporą część drzew i dachów w Kiszyniowie). Zwycięska wiosna, zalała ostatecznie stolicę potokiem rwącej wody, płynącej wartkim strumieniem przez miejskie arterie. Pokonany wróg wycofywał się zabierając ze sobą w desperackim akcie wszystko, co napotkał na swojej drodze… A miało być tak spokojnie i leniwie 😛

Urokliwa wiosna w Château Vartely 😛 Fot. Radosław Froń


UWAGA BLOGERKA!

Muszę nadmienić, że szaleńcza pogoda nie stanowiła jedynej klęski żywiołowej jaka zagraża winopijcy podczas dziennikarskiej aktywności. Podczas pobytu w gościnnej Mołdawii cieszyłem się towarzystwem kulinarnych blogerek; Anny Nowakowskiej (spotkaniaprzywinie.bloog.pl) i Marty Gawrychowskiej (podrozeodkuchni.pl) oraz przewodnictwem Joanny Dulemby (Czas Wina). Podróżowanie z dziennikarkami o bardziej „talerzowych” niźli „kieliszkowych” zainteresowaniach nie należy do najłatwiejszych. Człowiek, który jedzenie docenia lecz uwagę skupia na zawartości prezentowanej doń butelki, łatwo pada łupem wszędobylskich i głodnych estetycznych wrażeń na talerzu, istot. Pech chce, że życie i kuchnia zawsze obdarzają najładniej ułożoną porcją, tę najmniej zainteresowaną jej formą osobę. W praktyce człowiek oczekuje godziny łaski, gdy spożyje w spokoju ostygły i prześwietlony od każdej strony fleszami aparatów, pokarm. Jak tu skupić się na winie? 😀

Od lewej: skoncentrowana Anna Nowakowska,  zdystansowana Joanna Dulemba, poszukująca Marta Gawrychowska. Fot. głodny Radosław Froń

MOŁDAWIA WINEM PŁYNĄCA

Przyznaję szczerze, że zastanawiałem się nawet żartem, czy wyjazd do Mołdawii należy traktować jako nagrodę czy też karę 😛 Mołdawia jest niewątpliwie krajem historycznie winiarskim, który leżał na wschodnich krańcach Imperium Romanum, państwem szanującym mieszające się w nim tradycje różnych kultur ale też krajem, na którym sowiecka historia odbiła wciąż widoczne piętno. Spora część winnic tego kraju produkowała i wciąż produkuje wina pośledniej jakości, przeznaczone do niedawna na niezbyt wymagający rynek rosyjski. Od czasów embargo nałożonego na nieszczęsną Mołdawię za bratanie się z Unią Europejską, naturalny i ważny rynek dla kluczowej w mołdawskiej gospodarce gałęzi produkcji, został odcięty. Potężny potok wina musiał zmienić swój bieg i zdobyć nowe rynki w starej Europie.

Marta Gawrychowska w Starym Orhei, jednej z największych atrakcji turystycznych Mołdawii (do winnic z uwagi na pogodę niestety nie dotraliśmy :P) Fot. Radosław Froń

Dotychczasowa jakość przestała być akceptowalna, zmuszając winiarzy do zwiększenia wysiłków i dorównaniu jakością światowemu winiarstwu czymś poza wolumenem produkcji. Czy Mołdawianie podołają temu zadaniu? Nie uprzedzając faktów, choć do niedawna wątpiący i niewierny, dziś jestem pewien – mają ku temu potencjał i możliwości! Trzeba tylko chcieć 🙂


CHATEAU VARTELY

Château Vartely jest stosunkowo nowym przedsięwzięciem winiarskim (winnice nasadzono 2003 r. a goszczący nas ośrodek powstał w 2008 r.), łączącym bogatą, lokalną kulturę winiarską z nowoczesnością europejskiego winiarstwa. Znakomita większość uprawianych tu odmian to szczepy międzynarodowe.

Wapienne ściany w piwnicy Château Vartely. Fot. Radosław Froń
Pokoje hotelowe porą roztopów. Fot. Radosław Froń

Mimo mody na odmiany endemiczne, te zajmują tutaj zaledwie 10% upraw. Dalsze degustacje wykazały, że faktycznie tubylcze owoce najpiękniejszych win nie dają – czy jest tak z powodu lokalnego terroir czy też zaniedbania zniechęconych do samych roślin winiarzy – ustalić nie sposób.

Seria INDIVINO® i TARABOSTE®. Fot. Radosław Froń

Winorośl uprawiana jest w winicach położonych w południowej części kraju. Kompleks mieszczący hotel oraz winiarnię, znajduje się natomiast w Orhei (Orgiejowie) około godziny drogi od Kiszyniowa nieopodal największej, niewiniarskiej atrakcji turystycznej Mołdawii – Starego Orhei. Chateau Vartely jest marką znaną na lokalnym rynku ale jedynie niewielka część produkcji zostaje w kraju. Reszta od czasów rosyjskiego embargo (2013 r.) eksportowana jest za granicę, do łącznie 22 państw, w tym Polski (importer Dom Wina).

Sam hotel jest wyjątkowo wygodny. Kompleks domków, stanowiących odrębne pokoje hotelowe jest koncepcją komfortową nawet w obliczu zasp i burzy śnieżnej 😉 Przyzwoita kuchnia, dostępna dla gości sauna i atrakcyjne pomieszczenia degustacyjne są wyjątkowo zachęcające i skłaniają do pozostania w ośrodku (podobnie jak kiepskie drogi poza ośrodkiem – ale może starczy już tych złośliwości). Znając już nieco gusta i upodobania w krajach o postsowieckim pochodzeniu, z radością muszę przyznać, że niewiele jest w Vartely zbędnego przerysowania a już z pewnością nie znajdziecie tam kiczu podobnego choćby do tych znanych z wielu polskich, prowincjonalnych hoteli. Do ośrodka wypoczynkowego na światowym poziomie, szczęśliwie dorasta też wino!

Palenie wina do jego szlachetniejszej formy 🙂 Fot. Radosław Froń

Produkuje się tu rozliczne wina ale w każdym wypadku wyraźna jest wyjątkowa dbałość o ich jakość. Cień złej opinii o mołdawskich winach na świecie, nie pozwala na choćby odrobinę nonszalancji w tym zakresie. Pod względem technologicznej poprawności, tutejsi mistrzowie piwnicy równają ambitnie do światowej czołówki.

Zasadniczą linią win produkowanych przez tutejszą piwnicę jest seria Indivino. Nieskończona, jak się zdaje, ilość etykiet przyozdobionych elegancką postacią w kapeluszu prezentuje sobą dobrą jakość i bardzo równy poziom. Nie są to oczywiście wina wielkie, stosunek jakości do ceny win (także już na półkach w Polsce), jest jednak niezwykle korzystny.  Lokalni producenci nie silili się na stworzenie indywidualnego charakteru wina lecz uderzyli w znany konsumentom ton. Wyraźna inspiracja południową Europą bez zbędnego pozowania i cienia snobizmu, wychodzi całkiem autentycznie. Na wapiennych skałach, winorośl daje wina o sensoryce zbliżonej do europejskiego wzorca, oddając cechy charakterystyczne dla odmiany. Ci, którym nie zależy na rozbieraniu wina na czynniki pierwsze lecz niezmąconej zbędnymi rytuałami konsumpcji, będą ukontentowani tym bezpiecznym wyborem.

Moje osobiste zainteresowania kazały zwrócić też szczególną uwagę na wina musujące, które produkowane są tutaj z dużą pieczołowitością z zastosowaniem metody klasycznej. Relatywnie niewielka produkcja musiaków, leżakuje w tradycyjnych pupitre nawet 36 miesięcy jak pokazowy Spumant Clasic Brut Matur to nic innego jak klasyczny szampański pinot noir. Zdegorżowany dwa lata wcześniej, czysty elegancki, niepozbawiony jeszcze potencjału i na wskroś szampański. Spumant Clasic Brut Matur Roz to znów pinot noir, tym razem jednak w różowym wydaniu. Wino świeże, wyraźnie owocowe lecz pełne ambicji (20 miesięcy na osadzie). Prosty i radosny lecz całkiem ciekawy musiak na gorące dni Mołdawskiego (jak ufam) lata.

Oręże walki o nową jakość wina 🙂 Fot. Radosław Froń
Winiarnia w kompleksie Vartely. Fot. Radosław Froń

Oczywiście sławę Vartely przyniosły wina spokojne (choć w tutejszą perlistość bardzo wierzę!). Każdego, kto śmiałby wątpić w zdolność tak dużego producenta z niesławnej swojego czasu Mołdawii, do produkcji naprawdę interesujących win (jako i ja szczerze wątpiłem do czasu), odesłać mogę do tutejszej linii Taraboste (określenie używane w czasach starożytnej Dacji w stosunku do osób zasługujących na szczególny szacunek – dosłownie tłumaczone jako sławienie siły).  Chardonnay Taraboste 2013, leżakujące 6 miesięcy sur lie w dębowych beczkach (barrique), przywoływało myśli o całkiem udanych, białych burgundach dobrej klasy i było zdecydowanie przebojem piwnicy oraz naszej degustacji. Wino przystające do założonego stylu. Aromatyczne, kremowe, ze zintegrowaną już dobrze waniliową dębiną. Burgundzkie marzenia zdradza też, zdobione wizerunkiem szacownego męża, wino czerwone. Pinot Noir Taraboste 2009 (18 miesięcy w beczce) okazał się winem nieco mniej ujmującym niż wspomniane wyżej chardonnay (subiektywna ocena autora), nie przyniósłby jednak wstydu wirtuozom tego szczepu, prezentując się nam jako wino wyraźnie ułożone, eleganckie i prawdziwie międzynarodowe,  charakteryzujące się dojrzałym aromatem z dominująca nutą syryjskiego tytoniu i ciemnej czekolady.

Przednie musiaki produkowane tu metodą klasyczną. Fot. Radosław Froń
Jedna z sal degustacyjnych w kompleksie Vartrely. Fot. Radosław Froń

Deserem były oczywiście wina słodkie; dotknięte szlachetną pleśnią (nawet botrytisa tu mają!) oraz tak rzadkie już dziś wino lodowe. Ciekawostki bawią zawsze – choć znudzony tą doskonałością w równaniu do wzorca, muszę przyznać, że znacznie większą estymą wśród degustującego grona, cieszyła się jednak wieńcząca degustację  Rachia di Moscato (41%) Destylat w pełni szczery i doskonały 🙂 Wielka sława mołdawskich „koniaków” nie jest wyłącznie legendą.  Zdecydowanie warto więc zgrzeszyć z lokalnym brandy (produkowanym oczywiście na miejscu z własnych owoców).

Seria INDIVINO® smakowała nam w każdej sytuacji lecz po pracy zdecydowanie najbardziej 😛

Raz jeszcze składam podziękowania dla Wine-Service – Podróże z winem oraz Château Vartely za zaproszenie, zaś uroczym współtowarzyszkom za mile spędzony czas 🙂

Więcej na temat szalenie inspirującego wyjazdu do Mołdawii oraz samych winach z Vartely przeczytacie także tutaj:

http://spotkaniaprzywinie.bloog.pl – Winna-Moldawia

http://spotkaniaprzywinie.bloog.pl – Warsztaty degustacji wina

oraz tutaj:

Ona temu winna, czyli… wina w Mołdawii – Chateau Vartely

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Formularz

Chcesz zadać pytanie lub potrzebujesz pomocy? Napisz do mnie